poniedziałek, 4 listopada 2019

Psychodeliki i ludzkość: luźne rozważania o świadomości i substancjach zdolnych modulować doświadczenie w ludzkim ciele

 Autor: Jakub Babicki

Lata 60-te XX wieku. Trzech psychiatrów z Harvardu przeprowadza eksperyment, który ma na celu sprawdzić jak studenci, a także zwykli ludzie reagują na kontrolowane dawki silnie psychoaktywnych substancji o nazwie LSD i psylocybina. Eksperyment przeszedł najśmielsze oczekiwania prowadzących i w końcu stracono nad nim kontrolę. Wspomniani psychiatrzy nazywali się Leary, Alpert i Metzner. Pierwszy stał się psychodelicznym guru, który chciał za pomocą LSD akcelerować ewolucję całej planety, drugi zaś zmienił imię na Ram Dass i wyjechał pobierać nauki u hinduskich mistrzów Wschodu. Jedynie Metzner pozostał na typowo naukowej ścieżce. Pomimo wielu kontrowersji, eksperyment na Uniwersytecie Harvarda był jedną z pierwszych odważnych prób ucywilizowania substancji psychodelicznych. Jednak szybko okazało się, że substancje wywołujące odmienne stany świadomości wydają się być odporne na proces cywilizowania ich lub dostosowywania do świata, który zanurzony w rozwijającym się kapitalizmie, coraz mocniej wkraczał w erę biurokracji, korporacji, reguł i zasad, które później zastąpiły kolorową rewolucję hippisowską.

Ludzka świadomość jest zagadką sama w sobie. Reguły rządzące psychiką człowieka wymykają się wszelkim standardom. Mimo usilnych prób psychologii, psychiatrii i nauk społecznych, wszystko to, co składa się na mentalne procesy doświadczane przez ludzi, zdaje się przekraczać nasze zdolności do ich opisania i zrozumienia. Z wyzwaniem tym próbowała się zmierzyć psychoanaliza jungowska, ale nawet i ten model, zdawał się holistycznie obejmować raczej fragment, niżeli całość otchłani, jaką jest doświadczenie rzeczywistości w ludzkim ciele. Neurobiologia i inne nauki kognitywne dobrze sprawdzają się w nazywaniu i opisywaniu mierzalnych procesów metabolicznych w ciele, definiowaniu receptorów i neuroprzekaźników, a także próbie opisania złożonej fizjologicznej maszynerii biologicznej, jakby właśnie była dokładnie tym - maszyną. Jednak nauka nadal nie może rozwikłać istoty świadomości, jaźni, tego obezwładniającego i dogłębnego doświadczenia życia na jednej z planet w Galaktyce Drogi Mlecznej, w obserwowalnym Wszechświecie. Obok świadomych procesów, które stabilizują nasze postrzeganie w stanie czuwania, wpływa na nas niezmierzony ogrom procesów nieświadomych, podświadomych, genetycznych. Jung nazwał to nieświadomością, ja nazywam Otchłanią. Od niepamiętnych czasów rdzenni mieszkańcy Ziemi zapuszczali się do Otchłani, odkryli bowiem, że wprawiając się w trans za pomocą rytmicznych dźwięków, monotonnego zawodzenia lub substancji czerpanych bezpośrednio z biosfery - roślin, grzybów czy płazów, są w stanie widzieć inne światy. W niemal każdej zorganizowanej ludzkiej społeczności plemiennej wykształcił się zwyczaj przyjmowania substancji zmieniających świadomość w celach rytualnych. Pierwotni ludzie prawdopodobnie od początku mieli poczucie, że są częścią czegoś większego lub siły większe niż sięga wyobraźnia oddziałują na ich żywot. Nic dziwnego, że kiedy odkryto znajdujące się w naturze substancje, umożliwiające zanurzanie się w nieświadomość, rozmowy z Bogiem/Bogami, mieszkańcami innych światów, duchami natury itp., szybko ich rytualne użycie, stało się centralną częścią życia plemiennego.

Teraz znajdujemy się niecały rok od 2020 roku. Od strony naukowej wiemy już coraz więcej o substancjach zmieniających świadomość. Wracają na uniwersytety i do laboratoriów. W wielu krajach prawo w stosunku do konopi indyjskich, grzybów psylocybinowych, LSD, ketaminy, MDMA staje się coraz łagodniejsze, w miarę jak odkrywane są ich zastosowania terapeutyczne i medyczne. Od strony społecznej, rosnącą popularnością cieszą się ruchy naturalistyczne, które chętnie wchłaniają rdzenne tradycje szamańskie z ich mniej lub bardziej formalnymi sakramentami w postaci Ayahuasci, Pejotlu, Ibogainy lub grzybów z gatunku Psilocybe. Wśród ludzi pracujących w dużych firmach, naukowców, branży technologicznej, zjawisko zwane "microdosingiem", również zdobywa coraz szersze grono zwolenników. Mikrodozowanie to przyjmowanie bardzo małych dawek susbtancji takich jak LSD lub psylocybina, gdzie efekt psychodeliczny jest jedynie na progu wzbudzenia i przeważnie z niego nie wychodzi. Mimo to ludzie odnotowują istotną poprawę m.in. funkcjonalności, kognicji, kreatywności. Psychodeliki przez wiele lat były obciążone jarzmem strachu, fobii, naukowej indolencji, kłamstw i oszczerstw. W kręgach naukowych krążyły powiedzenia w postaci: "chcesz zniszczyć sobie karierę, idź badać halucynogeny". Po latach ludzie przestają wierzyć w mity narosłe wokół tych substancji, a chcą faktów i te fakty sprawdzają. Demonizowanie psychodelików jest również przykładem najwyższej klasy hipokryzji w dobie globalnych problemów zdrowotnych ludzkości, w tym powiększających się liczb w stosunku do uzależnień od opioidów, syntetycznych stymulantów, alkoholu i papierosów. Prohibicja konopii indyjskich doprowadziła do zalania rynku syntetycznymi kanabinoidami, które potrafią skosić młodego człowieka prosto do grobu lub na wózek inwalidzki. Przykładów jest o wiele więcej. Tymczasem naukowcy z całego świata coraz śmielej badają substancje psychodeliczne i dostrzegają ich potencjał terapeutyczny.

Działanie psychodelików na sferę mentalną człowieka uzależnione jest od wielu czynników, ponieważ psychika człowieka sama w sobie jest czymś o niewyobrażalnej złożoności. Są to narzędzia, które wydobywają treści z nieświadomości, pokazują mechanikę nieuświadomionych procesów na dotychczasowe życie jednostki, a także, być może,  innych sił, których nie jesteśmy jeszcze w stanie zarejestrować. Dlaczego substancja produkowana przez grzyby lub pnącze drzewa, może prowokować człowieka do głębokiej autorefleksji nad życiem, biosferą i całą rzeczywistością? Istnieje wiele teorii, choć nadal jest to temat niewyjaśniony. Mnie najbardziej przekonuje ta, w której psychodeliki przyczyniły się do akceleracji ludzkiej świadomości w procesie ewolucji. Umożliwiły człowiekowi poznać Otchłań, siły władające jego istnieniem, wydobyć nieszablonowe konstrukcje mentalne z nieświadomości i zaadaptować je w rzeczywistości fizycznej. Dlatego wiele z nich do dziś wzbudza wielki respekt. Zaglądanie w otchłań nieświadomości potrafi być w równym stopniu uzdrawiające, co przerażające i wymaga wiele odwagi. Nie bez powodu o dawkach psychodelików, które uwalniają z nich pełny potencjał psychodeliczny, mówi się "heroiczne". Z tego powodu wymagana jest wysoka ostrożność w obcowaniu z nimi, ponieważ mogą ujawnić swoją niekontrolowaną i dziką stronę, którą niektórzy nazwą szaleństwem, a inni wyzwoleniem, czasem schizofrenią. Z tego też powodu ceremonie z udziałem roślin lub grzybów zawierających tego typu substancje mają ścisłą strukturę, tak samo jak badania kliniczne nad nimi. Przy odpowiednim podejściu i metodologii psylocybina, dimetylotryptamina, meskalina, LSD lub ibogaina mogą ujawnić wysoką zdolność terapeutyczną. Warto zaznaczyć, że przy niedopowiednim i frywolnym podejściu mogą zadziałać zupełnie odwrotnie. Co wynika ze współczesnych badań nad psychodelikami? Można pisać o tym książki. Na potrzeby tego artykułu wystarczy wspomnieć o kilku wnioskach.

LSD wprowadza mózg w stan hiperłączności, dzięki czemu, dawno nieaktywne szklaki neuronalne lub na co dzień nie połączone ze sobą rejony mózgu, nagle zaczynają się ze sobą łączyć. Dzięki temu człowiek jest w stanie spoglądać na rzeczy z wielu perspektyw. Może kreatywniej rozwiązywać problemy lub przepracowywać wyparte czy zatarte doświadczenia. Ma to olbrzymią wartość terapeutyczną, ponieważ taka aktywność umożliwia zrewidowanie swoich nawyków, dosadne zamanifestowanie się niesłużących, bądź toksycznych wzorców psychicznych.

Działanie LSD wprowadza nasz mózg w stan większej sensytywności, podobnej do mózgu dziecka, kiedy każde doświadczenie jest dla niego nowe, nieszablonowe i ekscytujące. Dzieje się tak, ponieważ pod wpływem LSD nawykowe myślenie ulega rozproszeniu, szlaki neuronalne nie funkcjonują w przewidywalny sposób utrwalony przez nasze uwarunkowania. Dlatego człowiek postrzega każde doświadczenie jakby został z niego zdjęty klosz nawykowych, utartych wzorców reagowania. Mózg człowieka będącego pod wpływem LSD, przypomina więc mózg zafascynowanego światem dziecka, aczkolwiek wsparty wszystkimi przebytymi do tej pory doświadczeniami. LSD, podobnie jak psylocybina wyłącza lub w dużej mierze dezaktywuje te rejony w mózgu, które są najbardziej aktywne w depresji. Są to regiony generujące potok myśli, nadmiernej i niezdrowej autorefleksji. Profesor David Nutt, wybitny psychofarmakolog z ICL, nadzorujący badanie, stwierdził że dla neuronauki i medycyny, odkrycie takiej aktywności LSD w mózgu, jest tym, czym dla astronomii był teleskop Hubble'a. Głębokie mistyczne doświadczenia wywołane przez LSD i psylocybinę motywują do pracy nad sobą i inicjują zrewidowanie naszych interakcji psychospołecznych. Umożliwia to skuteczną i wydajną pracę z osobami uzależnionymi od narkotyków, kompulsywnych zachowań, manii, obsesji i wielu używek;

Psylocybina w zwalczaniu depresji korzysta z podobnego mechanizmu co LSD, czyli obniża aktywność tych rejonów w mózgu, których nadaktywność wydaje się najbardziej problematyczna u ludzi dotkniętych depresją. Korzyści z takiej aktywności obserwowano nie tylko wśród pacjentów dotkniętych stricte depresją, ale również u pacjentów z zaawansowanymi nowotworami. Psylocybina pozwalała terminalnie chorym ludziom zwalczyć strach przed śmiercią i znacząco poprawić jakość ich życia, co obserwowali nie tylko badacze, ale i rodziny chorych. Psylocybina, podobnie jak Ayahuasca, stymuluje neurogenezę, czyli tworzenie nowych połączeń neuronalnych, tym samym może zwiększać inteligencję, kreatywność i być pomocna w leczeniu schorzeń neurodegeneracyjnych np. choroby Alzheimera. Odkryto, że dwa główne składniki aktywne Ayahuaski - harmina i tetrahydroharmina (THH), znacząco stymulowały wzrost nowych neuronów. W badaniach psychiatrycznych ludzie opisywali doświadczenia z psylocybiną jako najważniejsze lub jedno z kluczowych doświadczeń w ich całym życiu. Badania psychiatryczne Ayahuaski na dużej grupie ludzi nie związanych z żadnym kultem religijnym, pokazały lepsze wskaźniki behawioralne niż grupy kontrolnej, a także większą umiejętność przeżywania świętości życia, większą więź z naturą, zaangażowanie w projekty ekologiczne na rzecz ochrony przyrody, a także mniejszą podatność psychopatologiczną. Ostatnie prace sugerują, że nawet pojedyncza dawka Ayahuaski lub psylocybiny jest w stanie wyciągnąć chorego z depresji (oczywiście pod nadzorem profesjonalistów). W nieodpowiednich warunkach i okolicznościach mogą być niebezpieczne. Pozwalają leczyć/pracować z przyczyną problemu, a doświadczenia i wizje wzbudzone przez nie, są zdolne zmienić całe życie człowieka lub grupy ludzi.

Z dotychczasowych badań nad psychodelikami wynika, że w odpowiednich warunkach lub przy zachowaniu odpowiedniego podejścia/metodologii, efekty wywołane przez te substancje mogłyby znacząco przysłużyć się człowiekowi. Zwłaszcza, że współczesny człowiek boryka się z wieloma zdrowotnymi problemami natury fizjologicznej oraz mentalnej. Oczywiście owe substancje nie rozwiążą wszystkich ludzkich problemów, niemniej wydają się uwalniać ludzi od nałogów, fobii, lęków, depresji i życiowego splątania. Szczególnie wysoki potencjał w leczeniu depresji wydaje się mieć właśnie psylocybina. Jak ważna jest to kwestia, uświadamiają nam statystyki medyczne, które ukazują alarmujący wzrost przypadków depresji wśród dorosłych i dzieci. W jednym z badań u 15 zdrowych pacjentów obserwowano aktywność mózgową z podawaną dożylnie psylocybiną i placebo. Zaskakująco po iniekcji psylocybiny zaobserwowano zmniejszony przepływ krwi w mózgu i słabszy sygnał BOLD z maksymalizacją regionach wzgórze (bodźce zmysłowe, integracja informacji), czy przedni i tylny zakręt obręczy (formowanie emocji, przetwarzania, nauki i pamięci). Magnituda tej obniżonej aktywności była wyznacznikiem mocy subiektywnego doświadczenia ochotników. Psylocybina powoduje znaczące obniżenie łączenia między środkową częścią kory przedczołowej, a tylnego zakrętu obręczy. Oznaczało to, że subiektywne doświadczenie zmieniające świadomość ochotników wywołane zostało przez obniżenie aktywności i łączności w kluczowych obszarach mózgu zaangażowanych w integracje, konsolidacje i przetwarzanie informacji w określony sposób, co pozwoliło na wyłonienie się nowego, swobodnego rodzaju kognicji. Badania na 19 pacjentach z depresją oporną na konwencjonalne leczenie. Każdy z nich dostał dwie dawki psylocybiny (10 i 25 mg) w odstępie 7 dni. Skany mózgu ujawniły, że u każdego z nich po przyjęciu psylocybiny nastąpiło obniżenie aktywności w ciele migdałowatym odpowiedzialnym za przetwarzanie stresu i strachu. Rejon ten jest zwykle bardziej aktywny w chorobach depresyjnych. Wszyscy pacjenci odczuli natychmiastową poprawę nastroju i obniżenie symptomów depresyjnych, które trwały nawet do 5 tygodni. Kilkoro pacjentów opisało leczenie psylocybiną jako “reset” ich mózgu w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Zdobycie funduszy na przeprowadzanie dużych badań nad psychodelikami nie jest łatwe. Niektóre grupy badawcze muszą finansować swoje badania dzięki wsparciu internetowych zbiórek typu "zrzutka.pl". Jednym z częstych zarzutów osób ogarniętych fobią do psychodelików lub jakichkolwiek substancji zmieniających świadomość, jest twierdzenie, że współczesne badania nad psychodelikami są na zbyt małych próbach, aby brać je na poważnie. Nie zauważają jednak, że współczesne badania posiadają ścisły rygor metodologiczny i od strony naukowej wykonywane są bezbłędnie. Jest to najlepsza droga jaką mogą obrać badacze przy ograniczonym finansowaniu: robić bardzo dobre badania na mniejszych grupach. W przyszłości być może sytuacja ulegnie zmianie i fundusze badawcze psychodelików będą na tyle duże, aby przeprowadzać wysokiej klasy badania na wyższych próbach. Dodatkowo psychodeliki badane są przez ludzkość empirycznie od tysięcy lat, występowały w większości tradycji religijnych i mistycznych. Ich używanie po dziś dzień, rejestrowane jest przez naukę zwaną antropologią lub antropologią medyczną. Dzięki temu całkiem dużo wiemy o roślinach lub grzybach produkujących psychodeliczne molekuły i jak sprawdzają się one w warunkach polowych. Posiadamy więc bardzo dużo danych, aby wyciągać z nich konkretne wnioski. Jednym z nich jest bez wątpienia potencjał terapeutyczny tych substancji, porównywalny do skali efektów jakie mogą powodować u człowieka, czyli spektakularny. Należy zaznaczyć, że taki efekt nie musi wystąpić w każdym przypadku i uzależniony jest od wielu czynników, ale jest on na tyle duży, że powinien być jak najszybciej wdrożony do medycyny, a lekarze/terapeuci odpowiednio przeszkoleni, aby móc bezpiecznie przeprowadzać pacjentów przez taką formę leczenia. Wiąże się to z konsekwencjami, które należy wziąć pod uwagę. Przede wszystkim z nową siłą zrodzą się rozważania nad istotą świadomości. Dlaczego psychodeliki uruchamiają takie, a nie inne procesy w ludzkich mózgach. Nie da się dalej tłumaczyć, że widziane podczas doświadczenia psychodelicznego wizje, wzory geometryczne, istoty, wglądy są jedynie wytworem zaburzonej pracy mózgu, ponieważ są elementy powtarzające się u wielu ludzi, często niezależnie od rasy, kultury, wykształcenia i wyznania. Ludzie z różnych zakątków świata opisują identyczne lub bardzo podobne wzorce geometryczne i topologiczne występujące w odmiennych stanach świadomości. Dlaczego nasze mózgi pod wpływem psychodelików realizują tak złożoną geometrię? Czym są byty wyłaniające się z tej geometrii i nawiązujące komunikację, opisywaną w podobny sposób przez tak wielu psychonautów? To pytania, które każą nam kopać głębiej w rdzeniu tego czym świadomość może być, a także o inne rzeczywistości, które być może istnieją wraz z naszą. Istnieje przekonanie, że jedyna słuszna droga w nauce to mechanistyczno-redukcjonistyczny neo-ateizm, ale nie jest to prawdą. Coraz więcej naukowców zaczyna dostrzegać, że to tylko jeden z wielu sposobów patrzenia na rzeczywistość, która zaczyna się bardziej i bardziej wymykać mechanistycznemu modelowi.

1.1 DMT i bezcielesne byty

Oczyszczone DMT wprowadzone dożylnie lub w formie wziewnej powoduje u ludzi ciężkie do opisania słowami efekty, które uczestnicy eksperymentów kategoryzują jako m.in. "przebijanie się przez powłoki percepcji/wymiarów", dostrajanie się do innych rzeczywistości i kontakty z zamieszkującymi je bytami. Byty te wykazują oznaki wysoko zorganizowanej inteligencji. Są one obserwowane niezależnie przez ludzi biorących udział w tego typu eksperymentach. Spotykają je zarówno osoby bez zaplecza naukowego jak i wyspecjalizowani naukowcy, niezależnie od poglądów, przekonań i wierzeń. Powiększają się też relacje z całego świata ludzi, którzy również opisują kontakty z tymi istotami. Często opisywane są przez nich "mechaniczne elfy", które są bardzo specyficznym rodzajem tychże istot. Ludzie wchodzą z nimi w różnego rodzaju interakcje. Problem w tym, że działanie DMT jest stosunkowo krótkie i wynosi około 10-15 minut czasu ziemskiego. Zatem ludzie są ściągani z powrotem do fizycznej rzeczywistości (jak to opisują), przez co owe interakcje się urywają, nierzadko w najciekawszym momencie (choć jest to też wybawienie, jeśli tego typu spotkanie jest raczej nieprzyjemne). Strassman i Galimore opracowali metodę do powolnego uwalniania dimetylotryptaminy do krwioobiegu człowieka, dzięki czemu dawka substancji byłaby na bieżąco utrzymywana w odpowiednim stężeniu, aby utrzymać tam człowieka znacznie dłużej, co pozwoli z większą precyzją opracować jakieś, chociażby szkieletowe mapy topologiczne tych rzeczywistości (czymkolwiek one są) i wejść w nieco bardziej zaawansowaną komunikację z tymi istotami (czymkolwiek są). Idealnym kandydatem jest osoba zdrowa, mająca za sobą intensywne praktyki pracy z umysłem, doświadczenia psychodeliczne lub rozległą wiedzę na ich temat, jednocześnie twardo stąpająca po ziemi i z odpowiednim naukowym backgroundem. Już najstarsze malowidła naskalne odnoszące się do sztuki pre-szamańskiej, zdają się przedstawiać tego typu istoty, co sugeruje, że ludzkość ma z nimi kontakt od bardzo dawna. Badacze zdają się skupiać jednak na bytach, które są najbardziej spójnie opisywane jako "mechaniczne elfy" i wydają się też być najbardziej zaawansowane. Ja przyglądam się temu z ciekawością, niekoniecznie wierzę, że eksperyment ten przyniesie jakieś konkretne rezultaty na obecnym poziomie naszego rozwoju, ale chętnie zobaczę jego rezultaty. Przede wszystkim bazuje on na kilku założeniach, których prawdziwości w tej chwili nie jesteśmy w stanie całkowicie zweryfikować, dostępną metodologią naukową. Założenia są takie: 1) Świadomość nie powstaje w mózgu, a jest jedynie przez mózg przetwarzana. Jest podobna bardziej do strumienia muzyki, częstotliwości, które mózg niczym radio odbiera z różnym natężeniem. Odbierana przez mózg świadomość jest w tym ujęciu, jedynie skrawkiem większej całości kanalizowanej i dostosowywanej do możliwości przetwarzania organizmu żywego, jego genetyki i percepcji; 2) Psychodeliczne molekuły oraz inne techniki wprowadzania się w odmienne stany świadomości, zmieniają zakres odbierania świadomości, poszerzając pasmo tego "strumienia" i umożliwiając spływanie większej ilości danych lub innego rodzaju danych, doświadczanych przez jednostkę w tym szczególnym stanie. Psychodeliki z racji swojej budowy chemicznej mogą zatem zmieniać sposób przetwarzania świadomości-informacji wewnątrz neuronów, promując i potęgując natężenie i częstotliwość świadomego doświadczenia, mieszając go z przebłyskami innych treści (częstotliwości) wbudowanych lub będących częścią świadomości, a niedostrzegalnych dla nas na co dzień; 3) Życie nie musi być koniecznie fizyczne, a bezcielesne istoty spotykane w odmiennych stanach świadomości są mieszkańcami innych rzeczywistości, których mechanika funkcjonowania, nie jest nam jeszcze znana. Zmieniając zakres odbioru częstotliwości w owym umownym strumieniu świadomości, jednostka ludzka jest w stanie dostrajać się do rzeczywistości, gdzie egzystują dane byty, wchodząc z nimi w różnego rodzaju interakcje. Być może te wszystkie istoty funkcjonują gdzieś fizycznie (na innych planetach, Wszechświatach), ale są zdolne transmitować swoją świadomość na odległość w różnych zakresach częstotliwości, do których jednostka ludzka w odmiennym stanie świadomości, przypadkowo lub nie, dostraja się. Sama świadomość lub umysł może być czymś w rodzaju wirtualnej rzeczywistości Wszechświata, którą dopiero poznajemy, a spotykane bezcielesne istoty, po prostu w toku własnej ewolucji były w stanie lepiej poznać i ustabilizować/przystosować swoje hologramy do tego matriksa; 4) Podsumowując w skrócie: założeniem jest, że świadomość wykracza poza mózg i kryje o wiele więcej tajemnic niż jesteśmy w stanie zrozumieć, ponieważ swoją złożonością dorównuje lub przewyższa całą biologię, Wszechświat, mechanikę kwantową i klasyczną, łącząc ze sobą wszystko w sposób, którego na chwilę obecną, nie rozumiemy, bo jesteśmy zbyt ułomni;

Oczywiście to wszystko co napisałem wyżej wydaje mi się czymś bardzo szalonym, ale życie samo w sobie wydaje się szalonym fenomenem i kto wie jakie zagadki w sobie kryje. Nie oznacza to, że wierzę w powodzenie tego typu badań, raczej jestem ciekawy, bo zdaje sobie sprawę z tego, jak niewiele jeszcze wiemy. Co do terminu "mechaniczne elfy" i dlaczego ośmielam się go użyć w kontekście nauki. No cóż, to tylko termin wymyślony przez ludzi, aby nazwać pewien fenomen doświadczany przez ludzkość dawno temu i współcześnie na całym świecie. Nauka polega na badaniu fenomenów, których nie rozumiemy. Wszak rdzeń powstania życia na Ziemi, rdzeń powstania Wszechświata i stałych kosmologicznych, rdzeń świadomości i zasady organizującej całą ziemską biologię - jest nadal zagadką. Każda teoria naukowa zaczyna się od tej zagadki i twierdzi: nie wiemy co zapoczątkowało proces, możemy jedynie podać najbardziej prawdopodobne scenariusze, a dalej opisujemy i badamy istniejący już fenomen, próbując rygorystycznie dojść po nitce do kłębka, tyle że ten kłębek zdaje się być jeszcze bardzo daleko i nie jest powiedziane, że jak już go znajdziemy, to jego wielkość i złożoność nie pozwoli nam go w żaden sposób rozplątać. Choć może to i dobra wiadomość, bo czy pozbawione tajemnic istnienie, byłoby tak fascynujące i obezwładniające. Jedno jest pewne: każdy kto doświadczył tego typu spotkań doznaje szoku i nabiera olbrzymiej pokory w stosunku do naszej niewiedzy na temat nieznanych nam możliwości manifestowania się i wyrażania Wszechświata, w którym zaistnieliśmy w tej linii czasowej.

Polecam zapoznać się na początek z tymi materiałami:
https://www.academia.edu/1010502/Discarnate_entities_and_dimethyltryptamine_DMT_Psychopharmacology_phenomenology_and_ontology
https://www.youtube.com/watch?v=dDtm3YSNVF8
https://www.vice.com/en_us/article/bjpjxm/dmt-aliens-study-johns-hopkins

A także wpisać w wyszukiwarce na YouTubie: "Machine Elves" i pooglądać oraz posłuchać różnych materiałów jako luźnych ciekawostek.

Bardzo niewiele osób biorących DMT nie odczuwa niczego szczególnego. Większość ludzi po DMT (zwłaszcza podczas tzw. "przebicia", kiedy stężenie DMT w mózgu osiągnie odpowiedni poziom, aby zmienić sposób przetwarzania informacji wewnątrz neuronów) spotyka różne istoty, które mają swoje unikalne charakterystyczne cechy. Mechaniczne elfy faktycznie są spotykane rzadziej, ale to nie znaczy, że rzadko. Wziąłem je za przykład, ponieważ są widywane przez ludzi i spójnie opisywane podczas bardzo dalekich i mocnych doświadczeń psychodelicznych. Cechą wspólną większości tego typu doświadczeń jest właśnie interakcja z różnymi bytami lub chociażby dogłębne odczucia bycia przez "coś" obserwowanym lub przez "coś" prowadzonym. Właściwie cały szamanizm od momentu jego powstania, a także rejestrowania przez naukę polega właśnie na tym: na kontaktach z tymi bytami i pobieraniu od nich nauk.

Fenomen jest na tyle istotny, że medyczny wydział Uniwerku Johna Hopkinsa zbierał dane na temat mechanicznych elfów i innych autonomicznych bytów spotykanych podczas działania DMT: https://maps.org/other-psychedelic-research/118-dmt-research/7099-johns-hopkins-survey-dmt

Sam kiedyś zbierałem tego typu dane w ankietach i wiem, że jest to zjawisko dość powszechne, nawet wśród twardych sceptyków, którzy doświadczyli tego na własnej skórze. Poza tym znam wiele przypadków kiedy absolutnie nikt nie spodziewał się doświadczyć czegoś tak dziwacznego jak spotkania z obcymi bytami, a jednak się to działo. Dodatkowo natura tych doświadczeń z reguły jest taka, że wszelkie pomysły, koncepcje i typowo ludzkie fantazje na ich temat przed, są często rozbijane przez tę substancję w pył.

Dopiero jak fenomen ten zostanie dokładniej zbadany będzie można powiedzieć coś więcej na ten temat. Jest na to duża szansa, ponieważ coraz więcej naukowców się tym interesuje. Technologia opracowana przez Strassmana i Galimore'a ma szanse w tym znacząco pomóc:
https://www.frontiersin.org/articles/10.3389/fphar.2016.00211/full


1.2 Czym są i jak działają psychodeliki?

Ciężko na to odpowiedzieć, ponieważ same psychodeliki działają bardzo niejednoznacznie, do tego nadal mało wiemy o zjawisku powstawania świadomości w ludzkim ciele. Neuronauki fajnie tłumaczą działanie sieci powierzchownie i impulsowo, ale już dziś wiemy, że każdy neuron jest bardziej złożoną strukturą i wewnątrz każdego neuronu dzieje się jeszcze bardzo wiele. Dopiero zaczynamy odkrywać te procesy wewnątrzneuronalne, które dotykają bardzo małych skal. Jeszcze do niedawna twierdzenie, że żywe systemy wykorzystują efekty kwantowe było wyśmiewane, teraz jest to już dość oczywista wiedza - nie tylko wykorzystują, a wręcz potrzebują by funkcjonować (a wysoka temperatura i zakłócenia tła nie przeszkadzają im w realizowaniu tych efektów i utrzymywaniu koherencji). Nadal mamy ogromne nierozwiązane problemy na polu relacji świadomości z mózgiem, a także różnych anomalii, które nie pasują do materialistycznego modelu rzeczywistości. Zatem psychodeliki, które oddziałują na mózg w bardzo specyficzny sposób, zmieniając oddziaływania między różnymi neurotrasmiterami i receptorami, wpływają też siłą rzeczy na głębokie struktury neuronalne, prawdopodobnie na przetwarzanie informacji i procesy wewnątrz neuronów. Co za tym idzie efekty ich oddziaływania są nadal dla nas zagadkowe i jednocześnie fascynujące, ponieważ nauka jeszcze nie wypracowała modeli, które mogłyby te efekty w zadowalający sposób wyjaśnić.

Posiadamy jednak dużo danych na temat działania psychodelików w mózgach ludzkich i zwierzęcych, a także na psychikę, wskaźniki behawioralne i ogólnie na egzystencję ludzi. Mało które zjawisko zostało tak dobrze poznane od strony empirycznej, ponieważ substancje zmieniające świadomość, a w szczególności psychodeliki, towarzyszyły nam od czasów prehistorycznych. Większość kultur na Ziemi była związana z grzybami lub roślinami psychodelicznymi i najprawdopodobniej w dużym stopniu przez nie ukształtowana. Nic dziwnego więc, że doświadczenia psychodeliczne powodują znaczące zmiany w życiu przeciętnego człowieka, ponieważ mają potencjał do zmieniania całych społeczeństw, religii lub kultur. Jest to bardzo skomplikowany temat, ponieważ interakcje człowieka z rzeczywistością, mózgu ze światem zewnętrznym, a także wewnętrznym, świadomością i podświadomością, są bardzo złożone same w sobie, a czynników które mają w tej sieci zależności swój udział, jest tyle, że obejmują one wiele dziedzin nauk, które nadal są rozwijane i niekompletne. Przykładowo szamanizm w swoim rdzeniu polega na wprowadzanie się różnymi technikami w trans i uzyskiwanie informacji, których nie można zdobyć w neutralnym stanie świadomości. Lwia część szamanizmu opiera się na przyjmowaniu grzybów lub roślin psychodelicznych (enteogenicznych) i nawiązywanie komunikacji z bezcielesnymi bytami i pobieraniu od nich nauk lub wyciąganiu od nich różnych informacji na temat leczenia chorób, właściwości różnych struktur biosfery (np. roślin, grzybów, wody, kamieni), zasad działania natury i zależności między nami, a kosmosem. Kiedy badasz rdzenne kultury zauważasz, że ci prości ludzie posiadają nierzadko ogromną wiedzę na temat roślin lub innych praktycznych sposobów na używanie sił natury w konkretnych celach. Oni twierdzą, że to rośliny do nich mówią, że bezcielesne byty przekazały im wiedzę o tym, czy o tamtym... można się z tego śmiać, ale kiedy mówią Ci, że aby wyleczyć twój chroniczny od kilku lub kilkunastu lat ból lub inne schorzenie, musisz przyjąć np. roślinę o miejscowej nazwie sanango, połączyć ją z kilkoma innymi i to wywoła konkretnie zdefiniowany efekt i to się dzieje, a twój ból już nigdy nie wraca, to zaczynasz traktować tych ludzi poważnie i głębiej badać skąd ta wiedza pochodzi.

Swego czasu przyjmowanie substancji z grupy "fantasticum" było bardzo rozpowszechnione w świecie nauki. Wielu naukowców przyjmowało ich umiarkowane lub małe dawki w celu wzbudzenia kreatywności i połączenia z tymi częściami świadomości, które zwyczajnie są niedostępne lub trudno dostępne. Dzięki temu dokonywano ciekawe odkrycia, także w Dolinie Krzemowej. Współczesne badania psychodelików ujawniają, że mają one pozytywny wpływ na życie ludzkie, pod warunkiem, że są odpowiednio użytkowane. Efekty, które są wzbudzane przez te substancje są często na tyle spektakularne, że zmieniają ludziom życia. Trudno się dziwić, ponieważ jeśli ktoś zmaga się ze złożonymi problemami, depresją lub innymi zawirowaniami egzystencjalnymi i psychodeliki bardzo szczegółowo i dosadnie pokazują przyczynę i potencjalne rozwiązanie tych kwestii, przez doprowadzenie światła w miejsce, gdzie te światło nie miało wcześniej prawa dojść, to człowiek jest im w jakiś sposób wdzięczny. Dodatkowo zmienia się gęstość sieci receptorów serotoninergicznych, tworzą się nowe połączenia neuronalne, zaczyna się dostrzegać rzeczy, które wcześniej umykały z różnych powodów, czasem jest to negatywne zapętlenie myślowe, czasem światopogląd lub ideoologia, która zwyczajnie zamyka na innego rodzaju doświadczenia lub wiedzę.

Póki co dysponujemy zbyt małą wiedzą na temat świadomości i w sumie samych psychodelików, aby konkludować, że tzw. "czakry, energie, duchy" są błędnym artefaktem interpretacji doświadczenia psychodelicznego. Być może jest to błędne myślenie, a może jest to po prostu błędne nadawanie ludzkich nazw zjawiskom, których jeszcze nie rozumiemy, a które psychodeliki ludziom pokazują, wskazują, czy sugerują. Dodatkowo nie każdy jest w stanie prawidłowo zinterpretować doświadczenie psychodeliczne, szczególnie po dużych lub heroicznych dawkach. Jest tu duże prawdopodobieństwo błędu, nadinterpetacji lub niezrozumienia. To często wygląda tak jakbyś cofnął się w czasie 198 000 lat do lasów deszczowych w Afryce i próbował wyjaśnić małpom współczesną definicję kodowania białek lub działanie psylocyny w receptorach serotoninowych. Teraz pytanie jakie się nasuwa, to czy za doświadczeniami psychodelicznymi stoi jakaś inteligencja, której jeszcze nie rozumiemy. Czy te wszystkie bezcielesne byty, wzory geometryczne, doświadczenia telepatii, prekognicji i inne, wzbudzane podczas odmiennych stanów świadomości, widziane przez tak wielu ludzi z różnych kultur na przestrzeni dziesiątek, setek, tysięcy lat, to wszystko efekt zdezorganizowanej pracy mózgu, czy jednak jakiejś głębszej rzeczywistości, do której uzyskujemy dostęp przez zmiany neurochemii mózgu. Jeśli czasoprzestrzeń jest czymś w rodzaju symulacji, a mózg to organiczny komputer kwantowy, który jest zdolny tę symulację przetwarzać, to związki o rdzeniu amfipatycznym, a takimi są właśnie psychodeliki, mogą wpływać na natężenie efektów kwantowych głęboko w neuronach (prawdopodobnie w szkieletach mikrotubularnych), a co za tym idzie potęgować stany kwantowe w mózgu, dzięki czemu nasz doświadczalny strumień świadomości, wzbogaca się o nowe perspektywy, być może przebłyski, połączenia z innymi, równoległymi rzeczywistościami. Obecnie naukowcy próbują zmapować doświadczenia ludzi z bezcielesnymi istotami i ustalić jakąś metodologię ich badania, ponieważ wiemy, że zjawisko występuje, nie wiemy jednak czym w istocie jest.

Dlatego moim zdaniem na razie warto wstrzymać się z osądami. Znam ludzi z bardzo wielu środowisk. Zarówno tych ścisłych, darwinistyczno-materialistycznych, a także panspychiczno-nielokalnych oraz paraduchowych. Każdy ma swoją ścieżkę podróżowania po tej rzeczywistości. Jednak niezależnie od światopoglądu, jeśli ktoś jest bystry i przykłada dużą uwagę do tego co wydarza się w jego rzeczywistości, to każdy model się sprawdza. Lubimy oceniać ludzi, traktować ich z góry, wskazywać na patologie lub skrajne przykłady, ale prawdą jest, że zdrowy i rozsądny człowiek może z powodzeniem zgłębiać te aspekty rzeczywistości, które umykają redukcjonistyczno-ateistycznemu modelowi patrzenia na rzeczywistość. Jeśli ktoś otwiera się na nowe doświadczenia i faktycznie zgłębia takie zjawiska jak prekognicja, sny świadome, synchroniczności, zjawiska duchowe, NDE i inne, mogą się one przytrafiać i przytrafiają się. Z doświadczenia obcowania z takimi ludźmi widzę, że służy to ich życiom, wyciągają z tego często ważne wnioski, które poprawiają jakość ich życia, a chyba o to w tym chodzi. Natomiast w każdym środowisku trafiają się ludzie fanatyczni, ze skłonnościami do urojeń, nadinterpretacji i myślenia magicznego. Tacy już są ludzie. W nauce też istnieją tematy tabu, też jest mnóstwo rywalizacji, wyszydzania, niszczenia za poglądy odmienne od przyjętego materialistyczno-redukcjonistycznego standardu. Dla niektórych radykalny ateizm jest pewnego rodzaju religią. Rzeczywistość i ogólnie Wszechświat wydaje się być jednak zjawiskiem, które wykracza daaaaaaaalekooooo poza możliwości jakie są w stanie unieść nasze mózgi. Warto z pokorą na to w ten sposób spojrzeć i pamiętać, że wszystko ulega zmianom. Prawdopodobnie za 100, 1000 czy 10 000 lat nauka będzie wyglądała zupełnie inaczej niż wygląda dziś, a nawet te 10 tys. lat to jest w skali kosmosu śmiesznie krótkim przedziałem czasu.
Zresztą ciężko mieć pretensję do kogoś, kto doświadczył bardzo głębokiej psycho-duchowej podróży, która w jego odczuciu była bardziej realna, niż cokolwiek co wydarzyło się w jego dotychczasowym życiu w rzeczywistości fizycznej, że nadal pozostanie taką samą osobą. Podobnie z ludźmi, którzy doświadczyli własnej śmierci. Skąd wiemy, że nie wrócili z takich przeżyć z jakimś skrawkiem realnej wiedzy? Moim zdaniem nie mamy jeszcze narzędzi, aby jednoznacznie stwierdzić, że wszystkie doświadczenia z pogranicza są bzdurą lub efektem zdezorganizowanej pracy mózgu. Dodatkowo ludzie są wdzięczni kiedy jakiś grzyb, roślina lub substancja, którą produkują wyciąga ich np. z lekoopornej wieloletniej depresji przez indukcję głębokiego doświadczenia duchowego. Prawdopodobnie rzeczywistość i jej złożoność przekracza nasze wszelkie wyobrażenia, co pokazują m.in. badania na ludziach jednej z najpotężniejszych molekuł psychodelicznych znanych na Ziemi - mowa o dimetylotryptaminie. Jako ciekawostkę przedstawiam filmik, który zawsze robi na mnie duże wrażenie, a jest małym wycinkiem opisów ludzi, którzy doświadczyli czegoś, co zdaje się wykraczać jeszcze poza nasze standardowe rozumienie tego, jak działa świadomość.

https://www.youtube.com/watch?v=dDtm3YSNVF8

Pod wpływem psychodelików u ludzi zauważono zwiększoną empatię. Moim zdaniem zauważalny wzrost empatii po doświadczeniach psychodelicznych spowodowany jest głównie przez specyfikę samego doświadczenia, które im donioślejsze, głębsze, zdaje się mocniej oddziaływać na psychikę człowieka, a co za tym idzie, również strukturę sieci w mózgu. Doświadczenie psychodeliczne wpływa na DMN (def. mode network, którą rozumiem jako neurobiologiczną relację między strukturą sieci, a projekcją osobowości w różnych stanach czuwania)  i w stopniu znaczącym może modulować tę sieć. Zazwyczaj zauważa się, że upłynnienie struktur osobowych, związanych z naszym wyobrażeniem rzeczywistości, zmienia perspektywę postrzegania siebie wobec fenomenu życia. Głównie związane jest to z pokorą człowieka odkrywającego inne perspektywy postrzegania rzeczywistości, a także jej atrybutów, których na co dzień nie dostrzegał. Psychodeliki potrafią selektywnie dotykać głębi problemów, z jakimi borykają się ludzie, zestawiając całą ich dotychczasową egzystencję i wszystkie czynniki jakie miały wpływ na ukształtowanie się osobowości w ciągu życia z nieprzeniknionym, przerażająco złożonym, a jednocześnie fascynującym, ogromem strumienia nieskończoności, jakiej są częścią w tym konkretnym momencie, w tej linii czasu. W tym ujęciu często pojawia się także kwestia odpowiedzialności za swoje czyny, co jest raczej związane z szczegółowym dostrzeżeniem, w jaki sposób każde działanie, wpływa na rzeczywistość, która jest doświadczana przez jednostkę, a także współdzielona z innymi jednostkami. Pojawić się tutaj może chęć wykorzystania np. kamieni jako osobistego talizmanu lub zmiana zachowania w celu osiągnięcia konkretnego efektu. Nieszablonowe doświadczenie prowokuje nieszablonowe rozwiązania. Empatia może być tutaj skutkiem ubocznym lub naturalnym następstwem zobaczenia siebie i innych ludzi, jako części większej struktury i specyficznego połączenia z tą strukturą. Analizując badania nad psychofarmakologią psychodelików, uważam że poddani działaniu psychodelików ludzie po prostu przykładają większą uwagę do detali, na które wcześniej nie zwracali uwagi. Oczywiście doświadczenia psychodeliczne mogą bardzo się od siebie różnić, ponieważ ludzie mają osobniczo uwarunkowaną aktywność DMN. W końcu nasza projekcja osobowości, którą wytwarzamy w naszych ciałach i odbieramy dzięki połączonej pracy wszystkich organów, również potrafi bronić się przed upłynnieniem lub nawet zanikiem. Według mnie wartość natężenia takich mechanizmów obronnych w stosunku do mocy doświadczenia psychodelicznego, często warunkuje intensywność przebiegu tripu. Dlatego powszechnie uważa się, że tzw. bad trip ustępuje kiedy człowiek całkiem podda się doświadczeniu i odpuści wszelkie napięcia mentalne i fizyczne, dzięki czemu zyska więcej skupienia na treści, które docierają do świadomości. Empatia jest raczej jednym z pozytywnych efektów głębokiego doświadczenia psychodelicznego, ale wartość zagnieżdżenia tego typu zmian neurofizjologicznych i psychicznych waha się na skali dalszej egzystencji jednostki. Ludzie są tacy różni i rzucają się w wir różnych doświadczeń, które w czasie rzeczywistym kształtują aktywność swoich sieci. U jednego wzrost empatii pozostanie na długo i będzie miał pozytywny wpływ na jego relacje z najbliższym otoczeniem, a u drugiego może być chwilowym uczuciem, po czym nastąpi stopniowy powrót do dominujących schematów w sieciowym przetwarzaniu życia w mózgu. Można jednak stwierdzić, że im głębsze doświadczenie psychodeliczne, tym dłużej utrzymuje się jego efekt, choć nie jest to regułą, ponieważ popularny obecnie mikrodozing, również jest w stanie wyzwolić długotrwałe efekty.

Można też klasycznie napisać, że psychodeliki powodują zmiany neurohormonalne w mózgu, które skutkują zwiększoną wrażliwością poszczególnych receptorów np. dopaminergicznych, serotoninergicznych, przez co stany empatyczne, a także zwiększonej uwagi i inne w relacji do przebytego doświadczenia, utrzymują się jeszcze jakiś czas. Natomiast integracja doświadczenia psychodelicznego i cechy osobowości warunkują długość i współczynnik jego wpływu na neurofizjologię człowieka. Jednak mimo wszystko najbardziej istotna zdaje się być treść doświadczenia i jego impakt na sposób przetwarzania rzeczywistości jednostki. Chciałbym zauważyć, że w sumie tyczy się to każdego głębokiego doświadczenia w życiu ludzkim, które może zostać wzbudzone spontanicznie lub celowo, przez zażycie substancji psychodelicznej, podczas stanów granicznych wywołanych np. wypadkiem, paraliżem przysennym, błogostanem, zatrzymaniem akcji serca, medytacją itp. Czasami nawet pozornie proste i zwyczajne doświadczenia potrafią zmienić ludziom życie.

1.3 Szamanizm, starożytne techniki ekstazy i Hipoteza Naćpanej Małpy

Malowidło naskalne Tassili datowane na 5000 r. p.n.e. zostało odkryte głęboko na pustyni Sahara, w jednej z jaskiń w północnej Algierii. Malowidło przedstawia tzw. "grzybowego szamana - Bee Man Shaman", co sugeruje znajomość psychodelicznych właściwości, jednego lub większej ilości gatunków grzybów, przez autora. Mamy Wedy, w których według wielu badaczy za tzw. eliksirem nieśmiertelności - Somą - stoi właśnie grzyb z gatunku Amanita muscaria. Ze sztuki datowanej na 4000 lat p.n.e. mamy takie historie jak Demeter dająca Persefonie grzyba, po czym ta po przyjęciu grzyba zapada w głęboki sen, co w greckiej mitologii jest odzwierciedleniem zimy, po czym na wiosnę Persefona wraca z zaświatów, co symbolizuje nadejście pory rozkwitu i odrodzenia. W tej sztuce grzyby prezentowane są jako sakrament, coś ważniejszego niż zwykłe pożywienie. Dowody na czczenie tradycji spożywania psychoaktywnego eliksiru Haoma/Soma w Iranie i Indiach można znaleźć w Grecji i sąsiadujących z nią wyspach. Choć indo-europejskie plemiona (Tracjanie, Frygijczycy i Grecy) po osiedleniu w Europie i Azji Mniejszej porzucili praktykę związaną z Somą i zastąpili ją semickimi rytuałami alkoholowymi (dionizejskimi), to w rytuałach dionizejskich, pozostały ślady pierwotnego kultu Somy. W biografiach legendarnych buddyjskich adeptów z II-IX stulecia znaleziono odniesienia, które interpretować można jako konsumpcję muchomora czerwonego w celu osiągnięcia oświecenia lub jako element pomocniczy w drodze do tego doświadczenia. Temat grzybów psychodelicznych w tradycji buddyjskiej został dość dobrze ujęty w pracy "Soma siddhas and alchemical enlightenment: psychodelic mushrooms in Buddhist tradition" (Journal of Ethnopharmacology, Hajicek-Dobberstein, 1995). Do tego kultury, które poznaliśmy po odkryciu Ameryki, już posiadały swoje rytuały związane z psychodelicznymi roślinami oraz grzybami. Tak naprawdę nie wiemy jak długo rdzenna ludność Ameryk znała substancje psychodeliczne, ale mogą to być również tysiące lat. Nasze ekspedycje antropologiczne na Syberii, także już zastały kult grzybów, głównie muchomora czerwonego, z brzozą jako drzewem życia w folklorze syberyjskim. Uważa się, że rytualne użycie enteogenicznych gatunków muchomorów sięga 9000-7000 lat p.n.e.

Grzyby psylocybinowe były dość licznie rozpowszechnione w Azji. Koprofilne gatunki tych grzybów (Panaeolus campanulatus=Panaeolus papilonaceus oraz Copelandia cyanescens), zostały tam znalezione. Ponadto inny globalny gatunek psylocybinowy (Psilocybe semilanceata) został znaleziony na terenie Indii. Ponoć zidentyfikowano psychoaktywne gatunki grzybów (Psilocybe cubensis lub Psilocybe subcubensis) w Nepalu (Schroeder & Guzman, 1981). W Tajlandii znaleziono i oznaczono kilka gatunków grzybów zawierających psylocybinę (Psilocybe cubensis, P. subcubensis, Copelandia cyanescens, Panaeolus antillarum oraz P. samuiensis). Copelandia cyanescens oraz dwa pokrewne gatunki C. cambodginiensis i C. tropicalis zostały odnalezione w Kambodży oraz w różnych rejonach południowo-wschodniej Azji. W Wietnamie w 1907 roku skolekcjonowano gatunek Psilocybe cubensis pod nazwą Naematoloma caerulescens. Należy też zaznaczyć, że Amanita muscaria to nie jedyny grzyb enteogeniczny używany w Syberii. Grzyby psylocybinowe mają dość charakterystyczną tendencję do niebieszczenia, za pomocą zimnej ekstrakcji można uzyskać niebieski sok, który zawiera psylocybinę. Być może nie bez powodu mitologia i folklor Azji obfituje w bóstwa o kolorach niebieskich (Visznu, Kriszna, Shiva), a krowa jest uznawana za zwierzę święte (wiadomo, że grzyby psylocybinowe lubią rosnąć na odchodach tych zwierząt). Mamy też liczne dowody na czczenie grzybów w kulturach mezoamerykańskich, co było pieczołowicie niszczone przez hiszpańskich najeźdźców.

Nasza wiedza na temat faktycznego użytkowania roślin i grzybów psychodelicznych m.in. w Europie, Afryce jest bardzo niekompletna. Niektóre okresy w historii dodatkowo sprzyjały w zacieraniu śladów lub niszczeniu tego typu wiedzy. Analizując dietę różnych gatunków małp, znajdujemy tam duże ilości grzybów. Dieta niektórych małp opiera się w 35% na grzybach. Na przykład małpy ważące około 0,5 kg zjadają ponad 6 kg grzybów / rocznie, co jest ekwiwalentem 12-krotnie większym niż masa ciała. 23 przedstawicieli ssaków naczelnych posiada umiejętność rozróżniania grzybów trujących i jadalnych, jest to bardzo długi, genetyczny rodowód, skąd te umiejętności się wywodzą. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że nasza ewolucja ma coś wspólnego z grzybami powodującymi tak drastyczne zmiany w świadomości. Około 200 000 lat temu mózgi naszych przodków zwiększyły się ~2-krotnie, co z perspektywy biologii ewolucyjnej jest do dziś dużą zagadką, która nie ma zadowalającego wyjaśnienia. Około 200 000 lat temu Homo heidelbergensis, od którego najprawdopodobniej wyewoluowaliśmy, wyginął. Około 140 000 lat temu Homo erectus wyginął. Około 40 000 lat temu, nasz najbliższy krewny Homo neanderthalensis w ciągu 4000 lat od pierwszego kontaktu z Homo sapiens również wyginął. Natomiast my przetrwaliśmy i staliśmy się przodownikami wśród ssaków. Można się domyśleć jakie mogły być skutki zetknięcia się naczelnych z grzybami psylocybinowymi i to nie raz, dwa, a miliony razy, nawet ciężko to policzyć. Potężne doświadczenie psychodeliczne obfitujące w nieszablonowe wizje, wzory, potęgujące zdolność do abstrakcyjnego formułowania impulsów wewnętrznych, które później prawdopodobnie stały się myślami, neurogeneza... Nasi przodkowie migrując, tropiąc zwierzęta, przykładając wielką uwagę do wszelkich śladów, musieli się natknąć na grzyby psychodeliczne. Grzyby te wyglądają na jadalne, przyciągają również kształtem i intrygującymi kolorami (szczególnie kiedy niebieszczeją). Warto się zastanowić nad taką sceną: wróćmy sobie w myślach na sawannę, gdzie nasi przodkowie uczą się korzystać z otaczającego świata, jedzą insekty, uczą się polować, obserwują stada zwierząt. Obserwują żerowiska zwierząt, tam gdzie żerowiska, są i odchody. W odchodach pojawiają się grzyby, na dodatek o wyjątkowo wysokiej koncentracji psylocybiny. Intrygująco wyglądające grzyby nadawały się do jedzenia. Dodatkowo psylocybina ma silny związek z częściami mózgu, które odpowiadają za formowanie języka. Nagle mieliśmy eksplozję sztuki, języka, bardziej zorganizowanej kultury, szamanizmu, rytuałów pogrzebowych i kontaktów z zaświatami. Moim zdaniem hipoteza "Naćpanej małpy" jest poprawna, choć nie ma sposobu, aby jej dowieść, dlatego pozostanie hipotezą. Jednak jest ona dość mocna, zwłaszcza biorąc pod uwagę wszelkie odkrycia na temat działania psylocybiny i innych psychodelicznych grzybów oraz roślin, a także odkrycia z zakresu epigenetyki, a także takie zagadnienia jak epigenetyczna neurogeneza. Wiemy, że psylocybina zwiększa kreatywność i indukuje neurogenezę. Psylocybina ma również duże znaczenie w wymazywaniu odpowiedzi behawioralnej opartej na strachu. Zwiększa też empatię. Jakby nie patrzeć nieustraszoność, odwaga, a jednocześnie empatia, większa kreatywność to doskonałe cechy lidera.

Zjawisko szamanizmu od jego początków połączone było ze zbieraniem informacji, przeczuć, wizji, które przychodziły do szamana lub osoby aspirującej podczas różnych technik zmieniania świadomości. Większość kultur i tradycji szamańskich na świecie zostało zmiecionych i wymazanych z powierzchni Ziemi przez chrześcijaństwo. Sa-man oznacza “Tego który widzi”. Słowo szaman w najstarszym tłumaczeniu oznacza “Praktyka”. Szamanizm w swojej pierwotnej formie nie jest religią, jest technologią. Szamanizm to odkrywanie głębszych mechanizmów rządzących przyrodą, a co za tym idzie innymi fenomenami, które stoją u podstaw życia i materii. To także pogłębianie więzi z rzeczywistością niefizyczną, światami duchów. Szaman uzyskuje moc poprzez ujarzmianie i uczenie się ekstatycznych stanów świadomości takich jak sny, trans i wizje. Szaman uczy się wykorzystywać owe stany do podróży na granicę percepcji lub poza nią, aby wrócić z nowym spojrzeniem, wglądami, instrukcjami i zaleceniami, które może wykorzystać w celu duchowego i materialnego wsparcia swojego plemienia.

Szamanizm ma rzecz jasna różne odcienie, zależne od danych kultur, ale używanie technik stymulacji dźwiękowej, tańców, czegoś na wzór medytacji-deprywacji, a także substancji enteogenicznych jest dość powszechne. Nie twierdzę, że enteogeny to typowa praktyka w szamanizmie, ale jednak pogłębiony kontakt z żywiołami, roślinami, grzybami, kamieniami i światem duchowym to podstawa szamanizmu. Wizje i przeczucia mogą przecież nastąpić spontanicznie i mieć charakter mniej lub bardziej znaczący. Nie potrzebne są do tego psychodeliki. Einstein odwoływał się do swojej intuicji i mówił, że nie ma żadnej logicznej ścieżki do elementarnych praw, z których możemy zbudować kosmos przez czystą dedukcję. Jak się spojrzy na biografię wielu wybitnych uczonych, to punktem wspólnym jest, że nie są w stanie rozgryźć skąd przybyło do nich przełomowe odkrycie, zupełnie jakby mózg "ściągnął" dane nie wiadomo skąd. Newton większość swojej naukowej kariery studiował alchemię, Edison spędził bardzo dużo czasu, starając się wynaleźć maszynę do kontaktu z zaświatami, Curie-Skłodowska brała udział w seansach spirytystycznych. Szamanizm głównie opiera się na wykorzystywaniu tzw. intuicji i badaniu dokąd zaprowadzi zgłębianie jej jako zjawiska. Psychodeliki jako naturalne wzmacniacze lub zniekształcacze intuicji-rzeczywistości, stały się częścią szamanizmu. Jednak nie są one konieczne do obcowania z fenomenem życia. Szamańska kosmologia dzieli się z reguły na trzy części: Dolną (demoniczno-pasożytniczą), Średnią (neutralne duchy natury) i Górną (oświecone, wyższe byty).

Zbierając do kupy dane antropologiczne z badań terenowych rdzennych społeczności można przedstawić szamanizm z perspektywy stosujących go ludzi. W tym animistycznym ujęciu:

Szamanizm to najstarszy sposób podłączania ludzkiej rasy do misterium Kreacji. To technologia modulowania rzeczywistości i wykraczania poza zwyczajowe postrzeganie świata.

Szamanizm to odkrywanie głębszych mechanizmów rządzących przyrodą, a co za tym idzie innymi fenomenami, które stoją u podstaw życia i materii. To także pogłębianie więzi z rzeczywistością niefizyczną, światami duchów. Szaman uzyskuje moc poprzez ujarzmianie i uczenie się ekstatycznych stanów świadomości takich jak sny, trans i wizje. Szaman uczy się wykorzystywać owe stany do podróży na granicę percepcji lub poza nią, aby wrócić z nowym spojrzeniem, wglądami, instrukcjami i zaleceniami, które może wykorzystać w celu duchowego i materialnego wsparcia swojego plemienia.

Szaman poprzez nieustanną obserwację i zdobywanie wiedzy na temat mitologii, genealogii, systemu wierzeń i sekretnego języka swojego plemienia oraz zasobów naturalnych zamieszkałego obszaru, jest w stanie pogłębiać swoje wglądy w stanach ekstatycznych, wracać z podróży z bardziej specyficznymi informacjami, dzięki czemu może wykraczać poza tradycyjne ramy doświadczenia (świadomości) grupy i wykorzystywać swoją wiedzę do leczenia, dywinacji, rozwiązywania wszelkiej maści problemów plemienia.

Szamani pracują na poziomie duchowym (nielokalnym). Komunikują się z duchami drzew, kamieni, ziół, grzybów oraz duszami ludzi i zwierząt. Zdobywają dzięki temu nową wiedzę lub inną perspektywę postrzegania. Dzięki temu są w stanie leczyć choroby duszy.
W szamanizmie chorobę postrzega się jako stratę mocy, która została rozproszona w różnych miejscach podróży przez życie. Aby wyleczyć chorobę szaman wprowadza się w odmienne stany świadomości i próbuje namierzyć poszatkowane części pacjenta, poskładać i zwrócić moc choremu. Wykorzystuje do tego pomoc duchów przodków i zwierząt.  

Miarą umiejętności szamana są EFEKTY. Albo ktoś jest dobrym szamanem, albo się do tego nie nadaje. Albo coś działa albo nie.

Szaman potrafi usuwać energię, która oddziałuje negatywnie w danym miejscu lub ciele. Włączają się w to negatywne emocje jakie możesz odczuwać lub negatywne emocje, które ktoś mógł przesłać do drugiej osoby lub grupy osób. Szaman widzi te energie i skąd one pochodzą, czy utknęły w jakimś konkretnym organie ciała. Często te energie nie są kategoryzowane jako “złe”, tylko raczej jako “zabłąkane”, które trzeba odesłać do miejsca skąd przybyły. Te energie przebywając w nieodpowiednim dla siebie miejscu manifestują się jako choroby, ból i wiele innych emocjonalnych trudności.

Każdy szaman ma swoją własną metodologię działania, wypracowaną przez wieloletnią praktykę własną lub wspartą wiedzą przodków. Różnią się one w zależności od tradycji i kultury. Metody działania mają być przede wszystkim efektywne. Szaman musi znaleźć sposób poradzenia sobie z daną sytuacją jakąkolwiek możliwą ścieżką.

Leczenie choroby w modelu szamańskim odbywa się zarówno na poziomie materii jak i nielokalnie w świecie niematerialnym. Szaman wchodzi w ciało pacjenta, aby namierzyć energię lub ducha, który powoduje dane schorzenie. Następnie element szkodliwy jest usuwany z ciała pacjenta. Do tego celu szaman wykorzystuje nie tylko energię duchową, ale również i fizyczną, używając m.in. pieśni, roślin, kamieni, wody i innych metod lub ich kombinacji.

Najczęstsze metody wchodzenia w ekstatyczne stany świadomości w szamanizmie to:
Bębnienie; Śpiew; Głodówki; Szałas potów, Poszukiwanie wizji (Vision quest), Taniec
oraz
ROŚLINY MOCY:
Muchomor czerwony; Tytoń; Ayahuasca; Grzyby psylocybinowe; Pejotl; San Pedro; Iboga; Konopie; Opium i wiele innych.

1.4 DMT, a Teoria Strun i Hipoteza Symulacji

Czyste DMT podane wziewnie lub pozajelitowo daje duże prawdopodobieństwo spotkania tych istot i nawiązanie z nimi komunikacji. Obecnie Galimore z Uniwerku w Okinawie i Strassman opracowują model, dzięki któremu będzie można wysłać człowieka na dłużej w ten odmienny stan świadomości i zebrać być może więcej danych na temat tych istot, a także natury tego niezwykłego doświadczenia. Chodzi o technikę powolnego uwalniania psychodelicznych dawek DMT do krwioobiegu, dzięki czemu człowiek będzie mógł bezpiecznie (mam nadzieję) i o wiele dłużej przebywać w "innych rzeczywistościach". Osobiście nie wiem czy zda to egzamin, ponieważ ludzie powracający do ciała po tych doświadczeniach, zwracają uwagę, że i tak pamiętają tylko skrawek odbytej podróży, a to co pamiętają, było z reguły tak zaawansowane, że opisując to znanym nam językiem, mocno upraszczają to, co im się przytrafiło. Niemniej bardzo mnie ciekawi w jaką stronę te badania pójdą. Skoro większość kultur, które miały kontakt z psychodelikami, mówi o bezcielesnych bytach, kiedy większość antropologów, etnobotaników, studiujących w terenie kultury używające rośliny i grzyby psychodeliczne, również wspomina o tych zjawiskach, wreszcie duży odsetek zwykłych ludzi eksperymentujących z enteogenicznymi dawkami psychodelików, również raportuje o nawiązaniu komunikacji lub spotkaniu czy to mechanicznych elfów czy innego rodzaju istot, to moim zdaniem, temat zasługuje na jego dalsze zbadanie.

Czymkolwiek to nie jest i jest, generuje  wiele fascynujących efektów, które obserwujemy w naszej rzeczywistości w przyrodzie, zwierzętach, ludziach. Mnie to szczególnie interesuje w kontekście Teorii Strun, a także hipotezy symulacji. Teoria Strun zakłada istnienie innych Wszechświatów w wielu wymiarach. W raportach ludzi ze spotkań z bezcielesnymi istotami powtarzają się najczęściej opisy, mówiące o: mechanicznych elementach tych bytów, a także technologii opartej o te mechaniczno-geometryczne elementy. Hipoteza symulacji z kolei zakłada, że czasoprzestrzeń jest w skrócie symulacją. Z kolei mózg może być czymś w rodzaju organicznego komputera kwantowego, który przetwarza symulację. Jeśli świadomość jest fenomenem wykraczającym poza symulację lub poza nasze klasyczne rozumienie mózgu, to może być ona czymś w rodzaju internetu Wszechświata. Jestem w stanie sobie wyobrazić cywilizacje z naszego lub innych Wszechświatów, które odkrywają i zgłębiają ten fenomen i ewoluują , zdobywając coraz większą płynność w korzystaniu ze świadomości, którą odbierają dzięki mózgom organicznym lub innymi strukturami (w końcu w innych Wszechświatach mogą istnieć inne prawa). Zaczynają poznawać głęboko symulowaną czasoprzestrzeń. Odkrywają, że jest to najlepszy sposób na komunikację i podróżowanie wobec olbrzymich odległości kosmicznych. Ciekawi mnie czy psychodeliki, które być może modulują natężenia efektów kwantowych w neuronach, sprawiają że jesteśmy w stanie dostroić się do innych rzeczywistości, a spotykane byty to zaawansowane avatary, projektowane przez inne cywilizacje kosmiczne, żyjące fizycznie na swojej planecie lub przejawiająca się w innej niż fizyczna formie. Wyobrażam też sobie bardzo zaawansowaną cywilizację, która jest w stanie symulować/projektować świadomość na duże odległości. Na przykład na inne planety, które wyewoluują struktury zdolne ją przetwarzać. Możliwe, że doświadczenie człowieka nam się przytrafia chwilowo, ale ostatecznie my wcale nie jesteśmy ludźmi. Interesująca jest również powtarzalność w raportach z wziewnego/i.v. podania DMT, silnego napływu odczuć: że już się w tej przestrzeni było, że się ją dobrze zna, określanej przez ludzi jako "dom".

Mam też kilka prostszych i kilka jeszcze bardziej dziwacznych wyjaśnień zjawiska działania psychodelików i niekoniecznie wierzę w to co napisałem w akapicie wyżej. Jednak dobrze pogimnastykować umysł, aby nie utknąć w ideologii materialistycznej, duchowej lub jakiejkolwiek innej. Staram się jedynie obserwować. Czuję się jak małpa, której zwisającą gałęzią jest Ziemia, a cała biosfera Ziemi jest Wszechświatem, na który patrzę, drapiąc się po tyłku i iskając futro. Tyle wiem co ta małpa... ale za to jestem ciekawski.